EtnoCuda – Wiosenne obrzędy
G r z e g o r z e
c z y l i c h ł o p c y z b r z ó z k ą
Na okres Wielkiego Postu przypadały też zwyczaje związane z obnoszeniem po wsi symbolicznych rekwizytów obrzędowych. Do tej grupy można zaliczyć niemal całkiem już zapomniany obchód wsi przez „grzegorzy”, w polskich Karpatach znany jedynie ze wsi Beskidu Śląskiego. Odbywał się w dniu św. Grzegorza (12 III), słynnego papieża, uznawanego za patrona szkoły i uczniów. W niektórych okolicach Polski, w tym także na Śląsku, od XVI w. dzień ten obchodzony był jako kościelne święto żakowskie zwane Gregoriankami. Odległe reminisencje tego święta, ulegając licznym transformacjom, przeszły z czasem do obrzędowości ludowej na terenie Śląska Cieszyńskiego i Beskidu Śląskiego. [...] „grzegorze” byli to kilkunastoletni chłopcy odwiedzający gospodarzy w trzyosobowych grupkach. Nosili białe, sięgające do kolan koszule wpuszczone w spodnie, przepasane szerokimi pasami i wysokie czapki z białej tektury. Obnosili po wsi brzózkę ustrojoną we wstążki z kolorowej marszczonej bibuły, a wchodząc do domów, rytmicznie stukali nią w podłogę, mówiąc: A swe dzitki do szkoły, a swe dzitki miłują. A swe dzitki do szkoły, a swych ojców szanują. [...]
Zwyczajowym darem dla beskidzkich „grzegorzy” były jajka zbierane do koszyczka noszonego przez chłopców specjalnie w tym celu. [...] odwiedziny „chłopców z brzózką” miały ludziom przypominać, że już niebawem nadejdzie wiosna. Przykład ten ukazuje proces daleko posuniętej redukcji i deformacji obchodów związanych z dawnym żakowskim świętem Gregorianek, które przenikając do tradycyjnej kultury ludowej, zostało zdominowane przez symboliczne wyobrażenie nadchodzącej wiosny.
M o i c z e k / G o i c z e k
Spośród regionów karpackich tylko w Beskidzie Śląskim poniedziałek wielkanocny był zarazem dniem obchodu gaika. Ten bardo stary obrzęd wiosenny był niegdyś charakterystyczny głównie dla terenów Polski południowo-zachodniej i zachodniej, gdzie częstokroć bezpośrednio po wyniesieniu ze wsi marzanny, uosabiającej śmierć-zimę, wnoszono do wsi zielone drzewko symbolizujące wiosnę, a zwane gaikiem, maikiem lub nowym latem.
Współczesne badania etnograficzne oraz literatura przedmiotu, siegająca wstecz do początków XX w. pozwalają stwierdzić, że we wsiach Beskidu Śląskiego obchód gaika został włączony w regionalną obrzędowość świąt wielkanocnych. [...]
[...] gaikiem nazywano drzewko iglaste, najczęściej jodłowe, ustrojone we wstążki, wydmuszki z jajek i dzwoneczki. W poniedziałek wielkanocny przed południem gaik obnosiły po wsi trzyosobowe grupki kilkunastoletnich dziewczynek. Zatrzymując się przed oknami, naprzód zapytały się ładnie, czy mogą śpiewać, a uzyskawszy przyzwolenie, śpiewały pieśń. [...] zwyczajowym pretekstem obnoszenia po wsi gaika było złożenie gospodarzom świątecznych życzeń, a bodźcem skłaniającym do podtrzymania tego zwyczaju chęć zarobku, wynikająca z trudnej sytuacji materialnej. Z gaikiem chodziły bowiem dziewczynki z ubogich rodzin, dla których jajka, świąteczne pieczywo i drobne pieniądze otrzymane w zamian stanowiły atrakcyjną zachętę. Jeśli było we wsi kilka takich grupek, dziewczynki ustalały uprzednio trasę obchodu, by wzajemnie nie wchodzić sobie w drogę.
M o r z a n y
W wielu okolicach Polski południowo-zachodniej, a częściowo także środkowej, z okresem Wielkiego Postu łączył się zwyczaj o obrzędowym przedchrześcijańskim jeszcze rodowodzie, zwany potocznie „topieniem marzanny”. „Marzanną” nazywano kukłę osadzoną na żerdzi, ubraną w kobiecy strój. Zwyczaj ten zanotowany w kronikach Jana Długosza i Marcina Bielskiego, interpretowany jako unicestwienie pogańskiej personifikacji zimy – utożsamianej częstokroć ze śmiercią – piętnowany w 1420 roku przed synod poznański, przetrwał jednak do czasów współczesnych. Odmiany pierwotnego obrzędu marzanny, wyraźnie przekształcone pod wpływem chrześcijaństwa, zachowały się także w poszczególnych okolicach Karpat - głównie jednak już tylko w formie przekazu ustnego, opartego na wspomnieniach z przeszłości [...] W Beskidzie Śląskim, w Jaworzynce we Wielkim Poście chodziły dawniej po wsi morzany. To były dwie kilkunastoletnie dziewczyny, które nosiły na rękach lalkę dużą jak niemowlę, zrobioną ze szmatek i przybraną pięknie wstęgami. Wchodziły do domów z tą lalką, śpiewały pieśni wielkopostne, dostawały za to jajka i pieniądze. W okresie, o którym mowa, a który przypada na lata międzywojenne, dziewczęta występujące jako morzany wywodziły się z biedoty wiejskiej. Dlatego w środowisku lokalnym zwyczaj ten traktowano jak społecznie usankcjonowaną, tradycyjną kwestę. Śpiewana przez dziewczynki pieśń zaczynała się od słów: „Podziękujmy Chrystu Panu, a oddajmy cześć i chwałę Jemu, bo On przez swe umęczenie raczył nam dać grzechów odpuszczenie”. Na zakończenie obchodu wsi lalki nie niszczyły, lecz chowały ją na następny rok. [...]
Wśród górali polskich z okolic Jabłonkowa chodzenie po marzannie praktykowane było do wybuchu drugiej wojny światowej. [...] „chodzywały ubogie dziewczyny w czasie postu na przedwiośniu po dwie: jedna z Marzanną czyli cudaczną, własnoręcznie z różnokolorowych szmatek utkaną lalą, fantastycznie przyozdobioną perełkami i barwnymi wstążkami, druga z koszykiem na dary. Dziewczyny chodziły od domu do domu, śpiewały i wybierały dary. Oto słowa wstępnej piosenki, którą starzy ludzie jeszcze dobrze pamiętają:
Morzana, Morzana,
coś w poście jadała?
Gorch ze słoninami,
miły Pan Bóg z nami.
Po obejściu wszystkich domów dziewczyny wrzucały Marzannę do rzeki albo też spaliły”.
N i e d z i e l a p a l m o w a
Niedziela Palmowa zwana też Kwietną jest ostatnią niedzielą Wielkiego Postu. Jej uroczysty, świąteczny charakter uzewnętrznia się w całej Polsce poprzez zwyczaj święcenia palm wielkanocnych. Oficjalna nazwa „palma” służyć ma podkreśleniu chrześcijańskiej interpretacji tego zwyczaju, poprzez który Kościół nawiązuje do uwiecznionego w Ewangelii opisu powitania palmowymi gałązakami Chrystusa wjeżdżającego do Jerozolimy. W takim też rozumieniu palma poprzez akt konsekracji staje się religijnym atrybutem wielkanocnym. Jej archetypu trzeba jednak szukać w wiosennej obrzędowości ludów przedchrześcijańskiej Europy, u których zielona wiosenna gałąź symbolizowała magiczną kwintesencję życiodajnej mocy.
Liczne zwyczajowe praktyki polskich górali karpackich dokonywane za pośrednictwem palmy wielkanocnej po dziś dzień zachowały ewidentnie religijno-magiczny charakter. W nazewnictwie regionalnym znacznie częściej od określenia palma funkcjonują jego gwarowe odpowiedniki. A więc w Beskidzie Śląskim są to kocianki, w Beskidzie Żywieckim kocanki albo bagniątka (lub bagwiątka), na Podhalu i Spiszu bazicki, na Orawie kyćki, kycicki, bazicki. Wszystkie te nazwy odnoszą się do wiązek młodych pędów wierzby – drzewa, które okrywając się puszystymi baziami, pierwsze zwiastuje wiosnę.
Tylko u górali z Beskidu Sądeckiego określenie na palmę wielkanocną nie ma własnego odpowiednika gwarowego. I na tym terenie podstawowym tworzywem palmy są jednak gałązki wierzby bądź wikliny z baziami, spiralnie wiązane wokół wysokiej żerdzi z leszczyny lub jodły. Tradycyjne palmy sądeckie wyróżniają się ponadto misterną konstrukcją i bardzo dużymi rozmiarami, dochodzącymi nawet do 10 m wysokości oraz bogatym zdobnictwem ze wstążek i kwiatów z różnobarwnej bibuły. Ozdoby te wykonywały kobiety, natomiast konstruowanie palm było domeną pici męskiej. Mężczyźni – w praktyce najczęściej parobcy i chłopcy-wyrostki, zwani tu chodokami – mieli też wyłączny przywilej noszenia palm do kościoła. W trakcie nabożeństwa ustawicznie poruszali nimi na boki, by w górze, pod sklepieniem kościoła wierzchołki potrącały jeden o drugi.
W zestawieniu z palmami sądeckimi w Beskidach Zachodnich i na Podtatrzu palmy wielkanocne są niewielkie i prezentują się bardzo skromnie. Nie ma też reguł określających, kto powinien nosić je do poświęcenia. Najczęściej robią to starsze kobiety i dzieci obojga płci.
Górale śląscy w swoje wierzbowe kocianki wplatają gałązki leszczyny i jodły, niekiedy też jałowca i cisu. Górale żywieccy podobną wiązankę swych kocanek czy też bagniątek wzbogacają barwinkiem, kopytnikiem i bożym drzewkiem oraz przywiązują do nich jabłka. Wszystko to ozdabiają mirtem bądź asparagusem opasują wstążką z bibuły. Starsi gospodarze idąc w tym dniu do kościoła, nadal jeszcze przypinają do kapelusza symboliczną gałązkę bazi lub cisu. W Żabnicy prócz wierzbowych kocanek święconych przez kobiety i dzieci w niedalekiej jeszcze przeszłości parobcy i podrostki przychodzili do kościoła z pękami jałowca już w czasie nabożeństwa poszturchiwali się nimi między sobą, a dziewczęta boleśnie smagali po nogach. Po wyjściu z kościoła do lokalnych tradycji należały „bitwy” na jałowcowe bagwiątka pomiędzy młodzieżą męską z górnej i dolnej części wsi. Na północno-wschodnim Podhalu pod koniec XIX w. przed kościołem dziewczęta i chłopcy uderzali się nawzajem palmami, mówiąc: „Za tydzień Wielgi Dzień, za sześć noc Wielkanoc. Nie jo bije, palma bije”.
Na Skalnym Podhalu, Spiszu i Orawie tradycyjne palmy, czyli bazicki składały się na ogół z samych tylko krótko uciętych gałązek wierzbowych z baziami.
Niezależnie jednak od reguł określających regionalny czy nawet lokalny skład i wygląd palm wielkanocnych powszechnie posługiwano się nimi w licznych praktykach zwyczajowych, wierząc w pozytywny wpływ palmowych gałązek na gospodarkę rolno-hodowlaną oraz bezpieczeństwo i zdrowie ludzi. Dawne palmy z reguły obwiązywano batem skręconym z włókien lnu. Taki poświęcony w palmie wielkanocnej bat był bardzo ceniony zarówno przez gospodarzy i furmanów, jak też przez pasterzy bydła. Przypisywano mu cudowne właściwości, zdolne uchronić przed wszelkim złem czy to na pastwisku, czy w czasie prac końmi na polu bądź w lesie. Na przykład górale sądeccy mówią: Palmę owija się biczem na konie, żeby się konie darzyły, bo to poświęcone. Dawniej tak do wszystkiego się tymi świętościami posługowali (Łącko); We Wielgą Niedzielę rano wcas zdejmowali te baty (z palmy) i chowali na cały rok na konie i na bydło (Obidza). Dla górali podhalańskich: „Wielki to skarb bicz poświęcony w Kwietną Niedzielę”, zaś według relacji ze Spiszu poświęcone bicze „(...) przi paseniu nie jacy sluzyły do przeganiania krowók, ale i do odganiania guślorek i guślorzi, tak samo do pastórskiej zabawy, bo można było takim bicem strzelać. (...) Im więcej razy bic był poświęcany tem lepiej odganioł sićkie gusła – tak od pasterza jako tes od kierdela”.
W Beskidach Zachodnich po powrocie z kościoła poświęconą palmą głaskano bydło, konie i owce, aby się darzyły, a następnie do trzeciego razu uderzano domowników, aby byli zdrowi. Jak przychodzili z kościoła do domu, pirse szli do szopy. Krowicki sie głaskało tom bagnionteckom, coby były takie okrągłe jak ta kocanka (Żabnica). W niektórych okolicach respektowano przesąd, że poświęconej palmy nie wolno wnosić do domu, gdyż mogłoby to spowodować plagę much. W Sądeckiem po poświęceniu palmy rozbierano i w nocy z Wielkiej Niedzieli na poniedziałek wielkanocny poszczególne pręty z baziami, przybrane wstążkami, zatykano na wszystkich kawałkach omego pola na urodzaj i od gradu. W Obidzy z początkiem okresu międzywojennego pręty takie umieszczano na wszystkich czterech rogach obsianego pola, po czym obok nich podpalano wiązki słomy. Mówili, że wtedy Pon Bóg da dobry urodzaj, że piorun nie strzeli w kopę i takie rózne rzecy. Na innych terenach Beskidu Sądeckiego zamieszkiwanych przez Lachów, zwyczaj ten zwał się święceniem pól. W niektórych wsiach – między innymi w Łącku i w okolicach Limanowej – po rozebraniu palmy zatykano na polach krzyżyki z lesz-czynowych lub wierzbowych gałązek. Takie same krzyżyki przybijano też nad wejściem do domu i na wrotach budynków gospodarskich.
Na Orawie w Podszklu „w Wielkim Poście gospodarz lub jego syn robili w każdy piątek postu małe krzyżyki z drewna lub gałązek. W sumie było ich siedem. W Niedzielę Palmową (...) przymocowywano drutem te krzyżyki do jednego prętka. Po powrocie z kościoła sześć tych krzyżyków zakładano w domu za krokiew, żeby piorun nie udar du dómu, a święcone kyćki wraz z jednym krzyżykiem dawano do pierwszego siewu”.
Wkładanie poświęconych bazi do ziarna siewnego i do ziemniaków sadzeniaków było w ogóle zwyczajem powszechnie praktykowanym przez górali karpackich. Powszechnie też gałązkami palmy uderzano bydło przed pierwszym wiosennym wypasem, aby w ten sposób zapewnić mu na pastwisku bezpieczeństwo i zdrowie. W wielu okolicach Beskidów Zachodnich i Podhala po dziś dzień gałązki z palmy wielkanocnej wraz z kawałkiem chleba kładzie gazda pod pierwszą skibę, rozpoczynając wiosenną orkę. Jak sie jedzie orać, to gazda bierze gałązke bazicki za kapelus góralski i pod pierwszą skibe ją przyoruje, coby to sie urodziło jak nojwięcej cy zboza, cy ziemniacków, coby burza nie zabrała pola, coby nie było powodzi (Podhale, Ząb).
Obok licznych zwyczajowych praktyk religijno-magicznych, które miały na celu zapewnienie pomyślności w gospodarce rolno-hodowlanej, w całych polskich Karpatach palma wielkanocna była powszechnie uznawanym środkiem apotropeicznym przeciwko burzy. Gałązki palmy wkładane za krokwie lub tragarze miały chronić dom przed uderzeniem pioruna. Gdy nadchodziła burza, palmy wystawiano w oknie wraz z gromnicą, gałązki rzucano do pieca lub tlące się wystawiano w garnku przed dom, aby uchodzący z nich dym rozproszył chmury. Z początkiem stulecia bazie z palmy wielkanocnej służyły w medycynie ludowej jako lek. Uważano, że połknięcie takiej bazi zaraz po wyjściu z kościoła może przez cały rok uchronić od bólu gardła. Podawano je także, utarte na proszek, ludziom i zwierzętom inwentarskim przy różnych dolegliwościach. Gałązkami z palm posługiwano się także w różnych, nieprzewidzianych, doraźnych potrzebach, gdyż – jak powiadano – jak sie ma w domu święconą rzec, to ona na wszystko słuzy (Beskid Żywiecki, Żabnica).
Naturalnym biegiem rzeczy tradycyjne praktyki zwyczajowe wykonywane przy użyciu palm wielkanocnych ulegają obecnie sukcesywnej, choć niezbyt gwałtownej redukcji. Równolegle z tym procesem zacierają się różnice w wyglądzie zewnętrznym palm, pozwalające w przeszłości identyfikować je z określonym regionem etnograficznym. W znacznej mierze przyczynia się do tego moda na wątpliwej urody ozdoby w postaci oferowanych przez handel wstążek i kwiatów z tworzyw sztucznych, jak też seryjny wyrób palm z myślą o szerokim, anonimowym nabywcy.
P o c z ą t e k w i o s n y
Zwiastowanie Pańskie (25 III), nazywane przez Orawiaków dniem Matki Bożej Roztwornej lub Ożywionej, przypada na początek wiosny, kiedy wszystkie pąki otwierają się i zamieniają w kwiaty. Był to dzień przepowiadania pogody: mgły zapowiadały wiosenną powódź; ilość pogodnych dni przed Zwiastowaniem wróżyło tyle samo dni deszczowych i zimnych, jaka pogoda na Zwiastowanie; tak samo na Wielkanoc. Pojawienie się w tym dniu pszczół i żab, zapowiadało mokrą wiosnę. Gospodynie wiedziały, że jest to najbardziej odpowiedni dzień na sadzenie kapusty.
P o n i e d z i a ł e k W i e l k a n o c n y
Teksty pochodzą z publikacji: K. Kwaśniewicz, Zwyczaje doroczne polskich górali karpackich, Bielsko-Biała 1998.
Karty Pracy – Wiosenne obrzędy
Grzegorze | pdf (1.0 MB) | |
Moiczek | pdf (782.9 KB) | |
Morzanny | pdf (590.2 KB) | |
Niedziela palmowa | pdf (1.8 MB) | |
Początek wiosny | pdf (1.4 MB) | |
Poniedziałek Wielkanocny | pdf (1.4 MB) | |
Wielkanocne baby | pdf (589.0 KB) | |
Zielone Świątki | pdf (1.2 MB) |